W dobie zalewu rynku tanimi świecidełkami, wielu klientów szukając perłowej biżuterii podkreśla, iż chodzi im o perły „naturalne” zupełnie nie zdając sobie sprawy, że takich klejnotów w powszechnym handlu już nie ma. Mianem tym bowiem określane są kamienie powstałe w ciele perłopławów w sposób samoistny, bez żadnego udziału człowieka, których pozyskiwanie od dawna należy do przeszłości. Pożądane niegdyś przez możnowładców, przez stulecia były obiektem poszukiwania tzw. poławiaczy pereł, którzy tak naprawdę byli poławiaczami… małży. Miliony tych organizmów wydobywano z morskich głębin w celu pozyskania ich muszli (z których robiono guziki), oraz poszukiwania rzadkiego tworu występującego w ciele niektórych z nich – perły naturalnej.
Naszyjnik z pereł naturalnych wart był majątek, co wynikało z faktu ogromnej rzadkości występowania owych kamieni w ciałach perłopławów. Masowym trofeum uzyskiwanym z połowów była masa perłowa wyściełająca muszle – samą perłę znajdowano w jednym na kilka lub nawet kilkanaście tysięcy małży. Znajdowane kamienie były najczęściej małe, nierówne, o nieregularnych kształtach, często nie nadawały się do produkcji biżuterii. Piękne, kuliste egzemplarze o większych rozmiarach zbierano latami, a naszyjnik z nich wykonany najczęściej zawierał perły różnej wielkości dobierane w sznury stopniowane od małych do największych, gdyż skompletowanie idealnych kamieni o jednakowej wielkości graniczyło z cudem.
Na początku XX wieku Japończycy opracowali technikę hodowli kulistych pereł na farmach i uzyskiwane przez nich klejnoty bardzo szybko zastąpiły ich naturalne odpowiedniki. Określane „hodowanymi” perły zostały uznane za kamienie szlachetne, a o tak kosztownych niedawno naszyjnikach z pereł naturalnych niemal zupełnie zapomniano. Rozwój hodowli spowodował zaprzestanie poławiania małży w celu pozyskiwania pereł, a wprowadzenie tworzyw sztucznych przyczyniło się do spadku zainteresowania masą perłową.
Perły hodowane, nie naturalne
Perły, które dziś znajdziemy w sklepach to perły hodowane. Obrót tymi naturalnymi, najczęściej pochodzącymi z ubiegłych wieków, odbywa się najczęściej poprzez domy aukcyjne – ich ceny są tak wysokie, że na ich kupno mogą sobie pozwolić nieliczni. Jeśli naprawdę szukamy naszyjnika z pereł naturalnych, to powinniśmy przygotować się na wydatek rzędu setek tysięcy lub milionów złotych. Żaden jubiler raczej nie oferuje asortymentu w takich cenach.
Z czego wynika różnica ceny? Czy perły naturalne są piękniejsze? Jest wręcz przeciwnie – dużo łatwiej jest znaleźć perłę hodowaną o idealnych parametrach. Za klejnoty naturalne płacimy dużo więcej tylko i wyłącznie z uwagi na ich rzadkość – to bardzo unikalne kamienie, nie pozyskiwane już w sposób celowy. Nieliczne nowe egzemplarze trafiają na rynek w wyniku przypadkowych znalezisk rybaków poławiających małże lub ślimaki dla przemysłu spożywczego, a podstawową ofertę stanowią dziś perły odzyskiwane z biżuterii historycznej, lub sprzedawane z taką biżuterią.
Skoro nie widać różnicy to po co przepłacać?
Skąd zatem biorą się amatorzy gotowi zapłacić miliony za naszyjnik z pereł naturalnych? Tego typu wyroby traktowane są przez koneserów jako lokata kapitału, podobnie jak antyki czy dzieła sztuki. Ich ceny nieustannie rosną i biją kolejne rekordy na aukcjach, tym szybciej, im rzadszy egzemplarz podlega licytacji. Najdroższym naszyjnikiem z pereł naturalnych okazała się biżuteria ze słynną perłą La Peregrina wykonana dla Elizabeth Taylor, którą sprzedano kilka lat temu za 11 milionów dolarów, a jego nabywca zapewne liczy na dalszy wzrost jego wartości.
Kupując perłowe ozdoby nie pytajmy więc o klejnoty „naturalne” – ich hodowane odpowiedniki potrafią być równie piękne, a suma którą wydamy zmieści się zazwyczaj w granicach naszej pensji (jednej lub kilku). Chyba, że zamierzamy dobrze ulokować milionowy spadek.